Imelda Marcos została Pierwszą Damą Filipin w 1965 roku i nadal żyje tak, jakby pełniła tę rolę. Podczas dwóch dekad prezydentury jej męża Ferdynanda Marcosa była główną dyplomatką swojego kraju, wysyłaną za granicę, aby spotkać się z prominentnymi przedstawicielami mocarstw - od przewodniczącego Mao Tse Tunga po prezydenta Ronalda Reagana. Ostatecznie Marcosowie stracili władzę w 1986 roku w atmosferze skandalu, oskarżeni o zdefraudowanie miliardów dolarów, jakie otrzymali w ramach pomocy od USA.
Reżyserka Lauren Greenfield („Pokolenie pieniądza”, „Królowa Wersalu”) swoją opowieść o Imeldzie rozpoczyna w 2014 roku, kiedy ponad osiemdziesięcioletnia była Pierwsza Dama stara się przywrócić swojej rodzinie władzę w kraju. Jej syn Ferdynand „Bonbong” Marcos ubiega się o urząd wiceprezydenta. Film splata przeszłość i teraźniejszość. Imelda pozostaje niezachwiana, wierząc w swoją prawość. Wyzywająco pozuje do kamery w przepastnym pokoju wypełnionym dokumentami z procesów sądowych. Jej poglądy na świat kontrastują z jej przeciwnikami, którzy otwarcie potwierdzają korupcję i przemoc reżimu jej męża.
W trakcie kręcenia filmu prezydentem zostaje Rodrigo Duterte, quasi-faszysta, powszechnie krytykowany za łamanie praw człowieka. Z pogardą toleruje Marcosów, wiedząc, co mogą dla niego zrobić. Wydaje się, że on i Imelda mają wiele wspólnego i to nie tylko w zakresie podobnych poglądów i zainteresowań. Współczesna historia Filipin jest jak mroczna bajka, nierozerwalnie związana z niepokojącą spuścizną pełnego tyranii, cynizmu i korupcji reżimu Marcosów.